Tuesday 15 January 2013

hej :$

Hej dziewczyny. W koncu zebralam sie na odwage i tutaj weszlam. Nie bylo mnie ze 2 tygodnie... poprostu bylam jak w transie. Jedzeniowym transie. Tylko jedzenie sie liczylo. To jest okropne jak choroba. Uzaleznienie. 
Jestem rozdwojona, jest mnie dwie. Jedna ktora sie nienawidzi i nienawidzi jedzenia. I druga, bardziej skaplikowana, uzalezniona od jedzenia, mysle o nim 24h na dobe. 
Oczywiscie przytylam, tego juz pisac nie musze. Jutro sie zwaze, od ostatniej notki nie stalam na wadze. 
Probowalam jesc wiecej, wazyc sie mniej. Pierwszego dnia bylo okej, drugiego juz nie okej... trzeciego juz wymiotowalam. Od tamtego czasu nie jem, wpierdalam. Byle co, byle duzo. Potem bylo juz tak ze jadlam, rzygalam, jadlam rzygalam... potem juz nie rzygalam, tylko jadlam. Wiecej wiecej wiecej.
Przybylo tluszczyku, oj przybylo. 
Musze tu wrocic, musze wziasc sie w garsc i wrocic. Musze schudnac, musze, musze. Ale nie potrafie. 
Zaraz pochodze po waszych blogach, wpadne po troche sily... wpadne po jakies pomysly na zycie... moje jest puste. A raczej tluste. 
Musze zaczac od jakiejs glodowki, inaczej nie dam rady. Albo kategorycznie sobie nie pozwole na jedzenie, albo nic z tego nie bedzie. Zrobie po swojemu.. tylko jeszcze nie wiem kiedy. Kiedy bede na tyle silna zeby w koncu powiedziec sobie, nie!
Co ja robie... boze.  


8 comments:

  1. Uda się kochana, wierzę w Ciebie, poradzisz sobie!!
    Trzymaj się dzielnie kochana;**<3

    ReplyDelete
  2. bierz się w garść. wstawaj. czasem długo to trwa, ale nie można ciągle leżeć po upadku, bo jeszcze nas ktoś podepta! powodzenie i nie załamuj się. nie poddawaj się

    ReplyDelete
  3. Szczerze, to zaczęłam się o Ciebie martwić. Mogłaś chociaż dać znać, że żyjesz :)
    EJ, a teraz usłysz mnie, DASZ RADĘ. Wstaniesz, rozprostujesz nogi i ruszysz z wysoko podniesioną głową do przodu! Leżenie jest gorsze niż wstanie w miejscu, bo wtedy każdy może po nas podeptać. Ja wierze w Ciebie! Wierze, że dasz radę. Daj Sobie jeszcze ze dwa dni. Odetchnij, odpocznij, nabierz pozytywnyego nastawienia.
    Pozdrawiam cieplo! :)

    ReplyDelete
  4. Ja też już się martwiłam. Znam doskonale takie ciągi jedzeniowe. Jak picie u alkoholika ciągłe, bez chwili trzeźwienia. Znam doskonale. Walczę codzień z tym, żeby w to nie wpaść. A miewałam okresy kompulsywnego objadania się po kilka miesięcy bez przerwy.
    Aga nie zostawiaj nas. Siła każdej z nas tkwi w niej samej, ale nasza wspólna jest również tu między nami, w notkach, komentarzach.
    Dasz radę :-)

    ReplyDelete
  5. kocie! :* tak mi przykro! :( ale będziesz silna i dasz radę z samą sobą?? mam nadzieję, że masz w sobie wystarczająco dużo motywacji! mnie tez dawno nie było na blogu ale chyba muszę wrócić do systematycznego wchodzenia. gubię się w życiu :( :*:*

    ReplyDelete
  6. Sama piszesz, że "i tak zrobisz po swojemu", więc hm... moje gadanie niwiele da.. Mimo wszystko spróbuj nie wymiotować. Zjesz - męcz się z tą myślą, z przeciążonym żołądkiem. Będzie nauczka żeby więcej nie czuć tego. Wiem, że trudno ale da się. ty wiesz, że się da. To tylko chwilowy opad z sił i motywacji ale nic straconego. Póki wstaje dla nas nowy dzień, a my dla niego - wszystko może się odmienić. Od nas zależy czy na lepsze. :)
    Myślę, że to obżarstwo teraz to efekt wieelodniowych małych limitów kalorycznych, może postaraj się zdrowiej podejść do tematu :) no ale to już Twoja sprawa. :) Wolniej zajdzie się dalej. I w tym przypadku efektywniej na dłużej. :)

    ReplyDelete
  7. ja rozumiem, ten związek z jedzenie, to uzależnienie jest okropne... mam nadzieję że jakoś się trzymasz i zobaczysz że będzie dobrze !!!:*

    ReplyDelete
  8. Widzę, że nie tylko ja miałam czas słabości...
    Mam nadzieję, że szybko się pozbierasz.
    Trzymaj się ;*

    ReplyDelete