Tuesday 2 April 2013

Powolutku

Xxcassie, nie moglam odpisac w komentarz na twojej stronie (MP tez nie), wiec napisze tutaj, moze przy odrobinie szczescia to zobaczysz :P Masz calkowita racje, predzej czy pozniej pekamy, i zremy. Nie jem dla wymiotowania, to tez nie, tylko wymiotuje bo jem. Chodzi o to ze nie walcze z kiblem, tylko z lodowka. Kibel mnie ratuje. Na poczatku tez czesto wymiotowalam, ale potem zaczelam coraz mniej chudnac, i w koncu sie zmeczylam, tym wszystkim, bolacym gardlem, przykrym zapachem, i czerwonymi oczami. I dzieki wam, bralam coraz to wieksza motywacje zeby przestac jesc, nie musialam juz zygac bo kontrolowalam kalorie. A mia tylko przychodzila w napadach (wolalam rzygac niz przytyc, i tak jest do dzisiaj). 
Poprostu czasami musisz sobie powiedziec ostre "NIE!!!", i dzien za dniem bedzie coraz to latwiej przyzwyczic sie do pustego zoladka. 

Co do Paniki-b, to ciesze sie ogromnie ze wrocilas, wiemy juz obydwie ze nie oplaca sie byc wolna w jedzeniu. Bo sie tyje, a to jest... to jest, najgorsze uczucie na swiecie. Od Cb wlasnie czerpalam wielka thinspirace, i ok Mini ^^ uwielbiam wasze wpisy i to dzieki wam zawsze pozostawalam silna. 

To ze spieprzylam to tylko moja wina. Pamietacie jak sie balam pred wyjazdem do polski ? ... Ze rzuce diete i tak dalej ? ... No wiec jak doszlam do 78, i waga zaczela stac, a na dodatek przyszly swieta... to peklam. Do wczoraj, nie bylo ani jednego dobrego dnia. Jeszcze gorzej, opychalam sie na zapas. Bo wiedzialam ze predzej czy pozniej wroce. Glupota totalna, glupia zraca swinia ze mnie i tyle. Jestem uzalezniona od jedzenia, na maksa, dlatego dla mnie to jest jeszcze trudniejsze. 
Ale nienawidze siebie, coraz bardziej... Mam big problem z chlopakiem, od 4 miesiecy to jest poprostu koszmar. Nie wiem jak to sie dalej potoczy, ale psychicznie jestem wykonczona, nie chce pisac za bardzo na blgogu o innych rzeczach niz dieta, bo nie bede psuc motywacji ani sobie ani wam. 

Wczoraj bylo hmmm,... nie wiem. Nie zjadlam nic do 17, potem zjadlam odrobinke zurku i tak srednio salatki, z majonezem. (Kiedys nawet bym o tym nie pomyslala)... I o  00:00 (!!!!!) Sie napchalam troche, ale wyrzygalam. I tyle. Dzisiaj jeszcze nic nie jadlam, i nie wiem czy zjem. Chyba od razu polecialoby do kibla, nie chodzi traz o Mie, tylko o moj zoladek. Jak sie cos w domu nie zmieni to dostane nerwicy... Wczoraj przeplakalam pol nocy, nie moglam przestac. A dzisiaj mialam napad histerii, zemdlalam. 

Dzisiaj ide do lekarza po tabletki na sen, jak bedzie nie przyjemnie to to przespie. 

Trzymajcie sie chudo !!!! Prosze o komentarze z motywacja dla mnie ^^ Bo dzisiejsze wejscie na bloga = pierwszy usmiech w tym tygodniu. 



Monday 1 April 2013

Wiosna.

Od dzisiaj zaczynam, wracam, gloduje, nie jem, gloduje, nie jem. Schdne w koncu, jakos, nie wiem jak, jakos.