Monday 5 November 2012

Weekend, i po weekendzie.

Schudlam 1,5 kg.
Chudne, suki !
Oby tak dalej. Dalej ? Na obiad kurczak i ziemniaki (odradzam wpierdalania pyrow, przy wymiotowaniu straszna papka)... sprobowalam wszystko wydalic, ale strasznie tluste to bylo... i jakos nie tak mialo byc. Za kazdym raze to mowie po wymiotowaniu. Ale przeciez to jedyna droga.
W szkole zawsze odmawiam, ja mam swojego joincika, i nie rusza mnie czekolada, bulki, chrupki. Trawa i Woda, to cala ja poza domem. W domu wpierdalam z nudow, a potem "co ja do cholery robie", wiec kibel. Kuchnia-kibel, kuchnia-kibel. Ale schudlam, jeszcze z 7 kg, i bede miala swoje biale spodnie.
2 lata temu schudlam tak duzo ze, spodnie na ktore dzisiaj patrze z utesknieniem, kiedys byly obwisle. Ale krowa musiala sie rozepchac, i problemy zajadac. I tak wrocilam do poprzedniej wagi z przed 3 lat.
Pomalutku wracam do siebie. Do wagi z przed 2 lat brakuje mi 15 kg. A pozbylam sie juz 17,5 kg.
Nie, sory, 19kg ^^
W weekend jade do tesciowej, kurwa... nie nawidze rzygac wieczorami, w ogole od 19 zakaz.
Ile razy go zlamalam ?? (wy tez przy okazji?) Codziennie! Prawie....
Dlatego buli-mia jest mi nie obojetna, i zawsze mam ja na uwadze, kiedy ktos zagrodzi mi moja droge jedzeniem.
Przy okazji, wczoraj rzygalam 2 razy(-.-)... ze stresu sie zapchalam i na obiad i po obiedzie. Nie jestem z siebie dumna.
Potem juz nic.

No comments:

Post a Comment