Monday 25 February 2013

Food is the enemy

Czesc laseczki. Jestem, nie ma mnie. Znowu jestem, i potem znowu wpadam w ciag. Tak to juz jest ze nawet nie chcialam wchodzic na bloga zeby pisac tylko o porazkach. Nie przytylam jakos mega... na wadze dzisiaj jest 83.8... 
Czuje sie beznadziejnie kiedy jem, o niczym innym nie mysle. Nawet kiedy znajomi sa w domu, to mysle tylko o tym kiedy sobie pojda zeby sie napchac. To jest zalosne. Co ma jedzenie takiego w sobie, ze dla mnie jest tego warte... ? Chociaz probuje sobie wmowic ze nie... 
Od swiat nie mialam sily zeby wrocic... ale ostatnio coraz bardziej zalowalam tej przerwy, tego ze juz nie czuje sie z siebie dumna. 
Drugim powodem jest nowa kumpela, ktora wazy 43kg. Nie moge na nia patrzec, bo widzi zadzrosc w moich oczach... A na dodatek codziennie tylko marudzi ze jest chuda, ze jej mama ja meczy, ze w koncu wpadnie w anoreksje... a mnie zazdrosc pali. 
Czuje sie okropnie niedzy ludzmi, wiec, musze dalej probowac schudnac, miec czyste sumienie, zeby chociaz nie czuc sie jak tlusta swinia... 
Im bardziej waga bedzie leciala w dol, tym czesciej bede wpadac, wiec trzymajcie kciuki ^^ 


3 comments:

  1. Dobrze, że jesteś!
    Nie martw się mi też teraz nic nie wychodzi...
    Damy radę, trzeba się przygotować do wakacji!
    Super sprawa z koleżanką, niezła motywacja.
    Trzymaj się ;D

    ReplyDelete
  2. Miałam dokładnie tak samo jak Ty. Po świętach nie mogłam wrócić do formy, jednak o zeszłym tygodniu powiedziałam stop. Teraz odchudzam się bardziej rozsądnie, ale zobaczymy, jak długo.

    Musisz przerwać ten ciąg. Potrafisz tak jak ja potrafiłam. Pamiętaj - nikt za nas tego nie zrobi. Walczymy!

    ReplyDelete
  3. no ale właśnie ja nie ważę tych 57 kg dalej ponad 60 ;/ za bardzo myślisz o tym jedzeniu, postaraj sobie załatwić jakieś zajęcia żeby tyle nie jesć i o tym nie myśleć :*

    ReplyDelete